Projekt lawenda

Zgadza się, to kolejna próba wyhodowania lawendy, która urośnie, zakwitnie, da nasiona oraz przetrwa okres zimowy. Jeszcze nie porzuciłam marzenia o polach lawendy w skali mikro, choć los nie ułatwia mi zadania. Sadzonka, kupiona w zeszłym sezonie i tak dobrze rokująca, niestety nie dała rady. Na szczęście zebrałam nasiona i mam materiał na ewentualną hodowlę.

Prawdę mówiąc nie jestem pewna czy nie jest ciut za późno, ale do odważnych świat należy! Spróbuję! Nasionka lądują na namoczonym wodą waciku w lodówce. Czemu akurat w lodówce, a nie na parapecie? Chyba już kiedyś pisałam, ale nie zaszkodzi powtórzyć: lodówka gwarantuje mikroklimat ze stałą temperaturą, wilgotnością i mrokiem- warunków idealnych by nasiona obudziły się do życia.

Przyjdzie poczekać kilka dni aż to się stanie. Gdy siewki będą gotowe, przeniosę je do doniczki z ziemią i będę chuchać, dmuchać i podlewać by rosły. W tym sezonie raczej nie będą kwitły, ale niech rosną i się wzmacniają, wtedy żadne owocówki i tym podobna zaraza nie da im rady. Będę informować o postępach. Życzcie mi powodzenia 😉

 

Sprawa końcówek

Po niemal każdym większym projekcie zostaje trochę włóczki. Czasem więcej czasem mniej. Ponieważ do każdego projektu uważnie wybieram materiał nie lubię by, to co zostanie, marnowało się. Stąd niekończąca się lista rzeczy do zrobienia. Ach gdybym miała więcej rąk niż dwie… skoro to jednak nie możliwe to trzeba projekty kończyć jeden po drugim. W ostatnim czasie lniana czekoladowa sukienka została dokończona i szuka teraz nowej właścicielki 🙂

Tu również zostałam z końcówką w garści: będzie fajny letni top. W ogonku czeka, szal- też z „resztek” za to bardzo szlachetnych bo jedwabnych, w rozmiarze king size oraz wiskozowe, ażurowe poncho. Pół biedy gdy zostaje dużo włóczki, a co jeśli tylko troszeczkę? Ha, przypomnę wpis z października 2015 roku tam jeden z pomysłów, kolejny wykorzystany został przy „kłopotach zadkowych” 🙂

Gdy zostaje mi niewiele włóczki to trafia do worka, w którym gromadzę właśnie takie końcówki. Później można je podzielić albo według kolorów, albo grubości, albo rodzaju- możliwych kombinacji jest jeszcze kilka. Takie resztki materiału świetnie nadają się na projekty długoterminowe, koce, narzuty, chodniczki, ale przecież nie tylko: kosze na drobiazgi, rękawice kuchenne, myjki i całą gamę innych rzeczy, granicę wyznacza nasza wyobraźnia. Jestem ciekawa Waszych pomysłów 🙂

Projektów bez liku :)

Tak to już jest. W każdym razie w moim przypadku, że jak tylko zrobię wszystko co wcześniej zaplanowałam i to czego nie planowałam, ale zrobić trzeba…. zupełnie samoistnie tworzy się nowa lista rzeczy do zrobienia. Wierzcie mi, naprawdę próbowałam z tym walczyć. Niestety, moje wysiłki nic nie dały – tylko straciłam energię. Na szczęście na brak tej nie mogę narzekać 🙂 

Na najwyższym miejscu listy rzeczy do zrobienia jest w tej chwili: lniana czekoladowa sukienka. W kolejce za nią czeka szal z tweedowego jedwabiu- zostało go trochę po zrobieniu żakietu- akurat na ażurowy szal.

DSC_2121

Czekają też pokrowce na fotele, tylko siedzisko fotela Pana Męża zostało wymienione z racji- tu wcześniejszy wpis wszystko wyjaśni:). Cóż, mam też, włóczkę wełnianą batikową i chodzi mi po głowie by zrobić z niej długie do pół uda getry.

DSC_2374

Oczywiście zostało też trochę mieszanki wiskozy i merino, a ta włóczka urzekła mnie swoją delikatnością i tym jak zmienia się jej kolor w zależności od światła. Doskonały materiał na subtelne poncho takie do ochrony ramion przed słońcem i przed chłodem.

DSC_2345

Co do innych projektów to jeden- mój osobisty udało mi się wczoraj zrealizować. Wzięłam udział w biegu na 10 km i … pokonałam ten dystans. Bardzo fajne uczucie 🙂

Inny mój projekt na razie pozostanie tajemnicą, gdy wszystko będzie dograne do końca, z chęcią podzielę się z Wami szczegółami, powiem tylko, że to coś nowego… 

O szanownym zadku Pana Męża mego

Sprawa do poważnych należy. Otóż zadek Pana Męża choć zgrabny i wzrok kobiecy przyciąga jeden ma mankament- grzeje się. Termostat mu się ten tego spierniczył dokumentnie. W zimie to jeszcze można wytrzymać, ale gdy tylko temperatura powietrza zaczyna przekraczać stopni + 10 C… oj problem robi się niebezpieczny, a wręcz obyczajowo-kryminalny. Grzeje się dupina i by jakoś temu zaradzić w negliżu po domu pomyka. Nie powiem, od czasu do czasu widok miły oku, ale cały czas!? Przesada! Na niczym skupić się nie można!

kol2

 

Dlatego postanowiłam ulżyć w cierpieniu i jemu i sobie. Pozbierałam wszystkie końcówki włóczek bawełnianej i merino. Z mocnym postanowieniem naprawienia tej hecy, zabrałam się za dzierganie. Nie to, nie gatki ani sarong…

pok1

To w 100% naturalny, nie grzejący, ale przyjemny w dotyku pokrowiec na siedzisko fotela. I powiem nieskromnie, że wyszedł bardzo fajnie. 😉 

Ciągłe dylematy

Jakiś czas temu w jednym ze sklepów internetowych znalazłam tweedową jedwabną włóczkę dębową. Trochę się zdziwiłam bo wydawało mi się, że jedwab jest produkowany tylko przez jedwabniki morwowe, a tu niespodzianka! Uczymy się całe życie 🙂

Włóczka z razu nieco szorstka w dotyku, tweedowa więc niejednolita, a tym samym tworząca ciekawy deseń przy prostych ściegach. Nadająca się na eleganckie dzianiny jak żakiety czy cardigany lub bardziej swobodne tuniki i spódnice. 

Zanim włóczka do mnie dotarła myślałam zarówno o żakiecie jak i o tunice. Włóczka już się pojawiła, a ja dalej nie mogłam się zdecydować… Pytanie rzucone na fanpage’u też sprawy nie rozstrzygnęło. Jedno było pewne: nie będę używała wyszukanych ściegów. I wtedy do mnie dotarło, już podjęłam decyzję: elegancja to prostota- przynajmniej ja tak ją rozumiem: stanęło na żakiecie. Kolejny dylemat dotyczył guzików lub ich braku. Zapięcie czy pasek? Z guzików dosyć szybko zrezygnowałam, chyba dlatego, że sama nosząc marynarki i żakiety nie zapinam guzików- wiem to słaby powód, ale wystarczyło. Skłaniałam się ku zapięciu- szukałam go całe dwa dni i przekopałam wszystkie zakamarki w domu by ten drobiazg zaleźć…

A jaki jest finał tej historii? Możecie obejrzeć w załączonym filmiku 🙂

https://www.facebook.com/druciaknatalii/videos/1699662400274875/

 

 

 

 

Marcowo i wiosennie

Tak mocno zaangażowałam się w dzierganie nowych rzeczy, że na chwilę zapomniałam o roślinkach. Teraz naprawiam ten błąd.

Wiosna, a więc sezon nawożenia, wymiany ziemi i donic.

Granat dostał już nową ziemię i donicę- rośnie nieprawdopodobnie szybko. Stoi w bardzo nasłonecznionym i często wietrzonym miejscu i chyba bardzo mu to pasuje :). Jestem ciekawa jak zachowa się lawenda. Przypomnę, że w zeszłym roku kupiłam sadzonkę i przez całe lato pięknie kwitła. Jesienią przycięłam gałązki, obficie podlałam i wniosłam do środka by nie zmarzła na balkonie. Na razie oznak powrotu do życia nie widać, ale mam nadzieję, że to się już wkrótce zmieni.

Kolejną rośliną, którą należałoby się zająć jest avocado. Z tą konkretną sztuką mamy cykliczne przesadzania do większej, głębszej donicy. Gdy korzenie avocado docierają do dna , zaczynają mu brązowieć liście. Niestety, klimat w naszym pięknym kraju nie pozwala na wsadzenie avocado do gruntu… taak, idę na poszukiwania kolejnej donicy 🙂

Po Wielkanocy zamierzam zająć się odżywieniem moich zielonych przyjaciół, trochę minerałów i kilka energetyzujących nawozów powinno dać siłę witalną na cały nadchodzący sezon wiosenno-letni.               Już nie mogę się doczekać 🙂

Kolor ognia

Frajda, w ten sposób mogę opisać proces wybierania, zwijania wełny i konstruowania tego sweterka.

Wełna merino, jakość i kolor wprawiły mnie w zachwyt. Tak soczystej barwy, miękkości, lekkości wcześniej w swoich łapkach nie miałam, a miewałam różne. Trzeba wspomnieć, że włóczka jest farbowana ręcznie, a to oznacza, że przędza ma różne odcienie tego samego koloru. Wprowadza to dodatkowy element- moim zdaniem- upiększający.red1

Wybranie ściegów i fasonu w taki sposób, by jak najlepiej oddawały właściwości włóczki i jej piękno- zabawa przednia. I co wybrałam – reglan – oczywiście. Przód i tył swetra: wariacje ściegu ryżowego, rękawy gładkie: jersey. Całość robiona od dołu. Chwilę trwało zanim wszystko po przeliczałam, matematyki uczyłam się dawno temu, ale ciągle się przydaje ;). Gdy ogarnęłam ilość oczek oraz co po kolei należy zrobić, zostało już tylko żmudne dzierganie oczka za oczkiem. Na całość zużyłam 15 dag wełny- tu nie ma pomyłki! Efekt mojej pracy oceńcie sami, namawiam.

 

red2

Kosz- foto-instrukcja

Do przygotowania tej instrukcji zabierałam się przez dłuższy czas – odpowiedni moment nadszedł 🙂

Co będzie potrzebne? Kawałek materiału- bawełna indyjska świetnie się sprawdza, ale można użyć włóczkę lub sznurek- co kto woli. Szydełko dobrane do materiału z jakiego robimy kosz oraz metr krawiecki. Jeśli decydujemy się na tkaninę najpierw musimy przygotować z niej tasiemkę.

Jak zrobić tasiemkę:

1. Rozkładamy materiał , sprawdzamy jak biegną włókna i… turkosz1 

2. Nacinamy na pożądaną szerokość (u mnie około 2,5 cm), przedzieramy materiał niemal do samego końca  turkosz2

3. Obok nacinamy kolejny pasek i powtarzamy czynność aż zabraknie materiału turkosz3 

4. Łatwiej jest skręcać i równocześnie zwijać powstałą tasiemkę gdy ma się mokre dłonie lub gdy materiał jest wilgotnyturkosz4 

 

Gdy tasiemka jest gotowa i sucha 🙂 dobieramy szydełko: przy wykonywaniu kosza dobrze jest korzystać z szydełek o większym rozmiarze (6-12 mm), trochę bolą dłonie, ale lepiej widoczne są miejsca gdzie należy wbić szydełko, no i efekty szybciej widać 😉 Zaczynamy od zrobienia „magicznej pętelki”- sposób by nasz kosz nie miał dziurawego dna.  Weź nitkę i nawiń ją raz wokół palca wskazującego tworząc pętelkę. Przytrzymaj pętelkę kciukiem i lewym palcem środkowym, umieścić nitkę ponad lewym palcem wskazującym. Włóż szydełko w pętelkę, wykonaj 1 narzut i przeciągnij nitkę, wykonaj 1 oczko łańcuszka. Następnie przerób 7 oczek ścisłych w pierścień podstawy, pociągnąć koniec nitki i zacisnąć pętelkę, zakończyć przerabiając 1 oczkiem zamykającym w oczko łańcuszka na początku okrążenia. magpet

Na początku każdego okrążenia zamiast pierwszego oczka ścisłego zrobić oczko łańcuszka, gdy okrążenie zaczyna się od słupka, zamienić go na trzy oczka łańcuszka. Kończąc okrążenie łączymy oczko z szydełka -ostatnie z oczkiem łańcuszka- pierwszym w okrążeniu za pomocą oczka zamykającego.  Tym samym początek mamy już za sobą:)

W kolejnym okrążeniu 2: w każde oczko ścisłe trzeba wrobić dwa słupki- 16 słupków
Okrążenie 3:  1 oczko ścisłe w 1-szy słupek i 2 oczka ścisłe w następny słupek, powtarzać przez całe okrążenie  – 24 oczka ścisłe.
Okrążenie 4:  1 słupek w każde z 2 następnych oczek ścisłych, 2 słupki w następne oczko ścisłe, powtarzać przez całe okrążenie  – 32 słupki.
Okrążenie 5:  1 oczko ścisłe w każdy z 3 następnych słupków, 2 oczka ścisłe w następny słupek powtarzać przez całe okrążenie – 40 oczek ścisłych. 

Gdy mamy gotową podstawę możemy zacząć robić ścianki naszego kosza. Na przemian robimy okrążenie słupków, a po nim oczek ścisłych. Jeśli chcemy zaznaczyć granicę między dnem a ścianką wystarczy wbijać szydełko w połówkę oczka- tę górną. minkosz 

Jeśli będziemy przeciągać szydełko przez całe oczko granica nie będzie widoczna. Na wybranej przez nas wysokości pilnujemy by następne okrążenie było okrążeniem oczek ścisłych, przerabiamy: 1 oczko ścisłe w każdy z 6 pierwszych słupków, 8 oczek łańcuszka, ominąć 8 słupków, 1 oczko ścisłe w każdy z 12 następnych słupków, 8 oczek łańcuszka, ominąć 8 słupków i 1 oczko ścisłe w każdy z 6 ostatnich słupków. Przerabiamy 1 okrążenie słupkami ( 1 słupek w każde oczko ścisłe) i 10 słupków ponad każdym łukiem = 44 słupki. Wykonać 1 okrążenie przerabiając wszystkie słupki oczkami zamykającymi odciąć materiał i wrobić końcówki. Taadaam, kosz gotowy! kosz11

Występne postępki

Tak, tak ten wpis to nawiązanie do koszmarnego kocyka, który popełniłam , brrr.

Jest nowa wersja, próbką chwaliłam się na fun pagu. Do różu i błękitu dodałam fuksję i trochę życia nabrało. Dodatkowo zdecydowałam się na zmianę ściegu z francuskiego na angielski i nie jest to moja perfidia ani podsycanie animozji między obu krajami tylko tak pasowało ;).

Co do gatunku włóczki jakiej użyłam jest to Merino Extra Fine Superwash, Dropsa. Wcześniej robiłam podobny koc właśnie z tej włóczki i zdał egzamin. Niewątpliwą zaletą takiej dzianiny jest możliwość wyprania jej w pralce co przy małych dzieciach jest koniecznością. Kolejną zaletą jest sama włóczka miękka i przyjemna w dotyku- chroni przed zimnem, ale nie powoduje przegrzania- dla maluchów z ich delikatnością i wrażliwością jak znalazł.

Dodatkowy kolor i zmiana wzoru sprawiły, że ilość motków nie zmieniła się: 5 motków- 25 dag, druty 5 mm.

Cała ta heca dała mi do myślenia… Przecież ubranka i akcesoria dla dzieci nie muszą być mdłe.  Rozumiem stonowane dla najmłodszych, ale poza maluszkami, nie bardzo rozumiem. Nie dociera też do mnie komercyjny podział: niebieski -chłopcy,  różowy- dziewczynki, z czego on wynika? Czy ktoś to rozumie? A może chodzi o to by przestać kupować w sklepach, a zamiast tego robić zakupy w sieci, gdzie wybór jest znacznie większy?

Kto zabroni wariatce

Rzeczona wariatka to ja, bo jak nazwać kogoś kto przez dwa dni robi koc, dokładając wszelkich starań by dobrze wyglądał, a gdy wszystko jest już skończone , a koc gotowy, … nie podoba się, nie podoba się! Jakiś taki mdły, bez wyrazu, cukierkowy do granic, fe. Nie pozostaje nic innego jak spruć ten horror i zrobić zupełnie nowy koc- myślenie wariatki. Niby wie, że gusta są różne. Nie wszystko co podoba się jej, podoba się innym i na odwrót, ale to niewiele zmienia. Ona i tak zrobi ten koc jeszcze raz. Nie chodzi też o to by ją przekonać że popełnia błąd- i teraz chórek głosów zaczyna protestować: ” nie rób tego ,koc jest w porządku” – próbuje połechtać jej ego… nie to nie działa na wariatkę. Ona już podjęła decyzję: będzie prute.

Oceniać można w różny sposób. Zwykle to robimy, nie mając pełnego oglądu sytuacji.  W tym przypadku chodzi o motywację. Ona jest wszystkiemu winna, bo ma być ładnie i się podobać- najpierw autorce , a jak jeszcze podoba się innym to, sukces. Kto zabroni wariatce?