Chodnik, dywanik, rug.

Chodził za mną już od dawna. Początkowo miał być okrągły, ale jak wspominałam we wcześniejszym wpisie, z okrągłymi jestem na bakier- marszczą się. 🙁  Szukając optymalnej metody na marszczące się koła, wpadłam na pomysł by zrobić dywanik na drutach, a nie na szydełku. By trochę skomplikować, bo przecież zbyt prosto być nie może, kwadratowy chodniczek zaczęłam od rogu. Tą metodą robiłam już wcześniej koc. Jest bardzo prosta.

chodniczek1

Nabrałam 5 oczek i przerabiałam ściegiem francuskim, w co drugim rzędzie dodając narzut z każdej ze stron: na początku po oczku brzegowym i na końcu przed oczkiem brzegowym. W kolejnym rzędzie narzyty przerabiamy przekręcone na prawo. Powtarzać, aż robótka będzie miała pożądaną szerokość np.: 90cm – to jest połowa naszego chodniczka. Jeśli chcemy by miał kształt kwadratu, to należy środkowy- najdłuższy rząd – 90 cm przerobić 5 razy, tak by boczne rogi były takie same jak górny i dolny. W drugiej połowie naszego chodniczka ujmujemy po jednym oczku z każdej ze stron przerabiając dwa oczka razem na prawo w co drugim rzędzie, aż zostanie nam 5 oczek, które luźno zamykamy. I wszystko. 

chodniczek2Do zrobienia dywanika użyłam włóczki Ribbon XL – bawełnianej sznurówki, doskonale nadaje się do tego typu wyrobów oraz drutów na żyłce 8mm. 

Kto się odważy i podejmie wyzwanie? 🙂

Niedaleko pada jabłko….

Pamiętacie zajęcia ZPT w szkole? Te pudełka na minerały, fartuszki i poduszeczki na igły- pierwsze próby swoich umiejętności… Miło wspominam tamten czas. Wydawać by się mogło, że to starożytność i tu zaskoczyło mnie moje dziecko.

Przy różnych reformach nie-reformach edukacji, zajęcia praktyczne się uchoway. Nasze dzieciaki mają możliwość nauczenia się umiejętności, które już bardzo niedługo odejdą do lamusa: szycia ręcznego, cerowania, używania młotka, śrubokrętu czy piły… Ktoś zapyta:” po co nam to? Przecież można kupić nowe”

Zgadza się, można. Teraz ja zapytam: ale po co?

Dzieci uwielbiaja te zajęcia. Podoba się im robienie czegoś własnymi rękoma. Tak, efekty są różne, jednak najważniejszy jest sam proces tworzenia, zmaganie z materiałem i sobą. I nic, absolutnie nic, nie równa się z satysfakcją i dumą po skończonym zadaniu.

A to efekt pracy na ZPT mojego syna.  🙂

guziki

Cisza w eterze

Tak, dość długo nie dawałam znaku życia. Przełom kwietnia i maja były bardzo gorące, a temperatura powietrza nie miała z tym wiele wspólnego.

Z całego zamieszania wynikły trzy pozytywne sprawy: mam odnowiony salon- a robótki leżą. Pozbyłam się mnóstwa rzeczy i tym samym mam miejsce na nowe skarby- a robótki leżą. Ostatnia i najważniejsza: odświeżyłam dawne znajomości i z tego faktu jestem szczególnie zadowolona. Tak, a robótki leżą. 

Coś tam próbowałam przez ten czas, ale nie mam za bardzo czym się pochwalić. Wymyśliłam sobie pałatkę/ płaszczyk z wełny. Robiony na szydełku, wzór znalazłam w katalogu DROPS i praca ciągle trwa…

Znajoma zamówiła pidżamo-otulak, ale i tu prace zostały przerwane, bo zmieniała się koncepcja- za moją namową zresztą.

Cóż, okazało się również, że nie potrafię zrobić okrągłego dywanika. Do pewnego momentu wszystko wygląda wspaniale, po czym jeden rząd ruinuje całą pracę: wszystko się marszczy… Próbowałam na kilka sposobów, a efekt zawsze ten sam. 

Ale, ale  nie przerwałam ciszy w eterze, żeby narzekać, tylko dać sygnał: jestem i działam. Efekty pokażę już wkrótce 🙂