Rysować każdy może…

Zastanawialiście się czasem jak powstają rzeczy?            

Nie chodzi mi o takie z fabryki, gdzie jest szablon i maszyna tłucze x milionów sztuk. Myślałam raczej o takich tworzonych dla indywidualnego klienta.

Przychodzi pani Zyta, bądź pan Mietek i mówią:”…bo ja bym chciała torbę, no taką …”, a pan Mietek dodaje:”… a ja chcę poduszkę, ale nie-byle-jaką tylko…” Jeśli klient ma sprecyzowane żądania to, połowa pracy za nami, trzeba tylko uzgodnić szczegóły jak: kolor, rozmiar i cena.

rys1

Trudniej bywa gdy klient, nie wie czego chce. Tutaj twórca musi wykazać się pomysłowością i niejednokrotnie elokwencją. Jeśli uda się ustalić czego klient zdecydowanie nie chce, mamy sukces bo powoli zaczyna  wyłaniać się jakiś konkret. 

rys2

Czasem trzeba posłużyć się rysunkiem. Nie tylko by przedstawić pomysł klientowi, ale także by samemu się przekonać, czy wizja noszona w głowie – w rzeczywistości wygląda równie dobrze:). Przekonajcie się sami i oceńcie.

 torba2 pod1 

Upomnienie :)

Przed chwilą dostałam mailowe upomnienie, że już od miesiąca nic się nie dzieje na moim blogu… No tak, zgadza się, są wakacje i jak do tej pory nie miałam przestrzeni na pisanie. Nie spodziewałam się jednak takiej sytuacji.

Ha, trochę jak w szkole… albo bibliotece.

IMG_0396aWracając do wakacyjnych poczynań różnych; bawełniana bluzeczka jest już skończona, użyłam gotowego wzoru firmy Drops (bawełna egipska bardzo przyjemna do pracy szydełkiem. Ostatnia rzecz zrobiona przeze mnie na szydełku, to jakiś kołnierzyk, chyba jeszcze w szkole podstawowej czyli prehistoria),

IMG_0405aZielony kocyk (ciekawa kolorystycznie włóczka Delight cieniowana, na pledzik użyłam około 6,5 motka)  i turkusowa poduszka też ukończone.

Niewątpliwym osiągnięciem jest również 3 kg zjedzonych owoców morza oraz bardzo w dzisiejszych czasach niemodna opalenizna- ciemny brąz. I tak, jak by ktoś pytał, jestem zadowolona 🙂  

Mozaika

Ostatnich kilka dni było bardzo intensywnych. Mam na warsztacie trzy różne projekty, a w zasadzie cztery bo pojawiło się wymagające zamówienie, dla którego tworzę wzór.

W przegródce „szydełko”, aktualnie są dwie pozycje: koszyk materiałowy i bawełniana bluzeczka. W kolejce czeka nowy wygląd lampy… oraz pikowane rękawice. Jednym słowem: „dzieje się”!

Większość roślinek została przesadzona i nawieziona. Teraz trzeba tylko pamiętać o obfitym podlewaniu, najlepiej wieczorem po zachodzie słońca. 

Co się tyczy ducha, to miałam zderzenie z ludzką niefrasobliwością i zaniechaniem. Niesamowite! Za każdym razem gdy znajduję się w podobnej sytuacji jestem zdziwiona, poirytowana też, ale przede wszystkim zdziwiona. Nie rozumiem motywów. I ten wszechobecny negatywizm. A przecież świeci słońce!

Przećwiczyłam na moich sąsiadach pewien sposób, jak nie dać się złej aurze. Ale czy sobie poradzicie? Trzeba będzie zaangażować wszystkie mięśnie… twarzy… Jesteście gotowi?  

Uśmiech – uśmiechu spróbujcie! Mogę tylko dodać, że w moich okolicach działa bez zarzutu. 😉

Co ma Norwegia do żołędzia?

Jak Wasze samopoczucie w deszczowe dni? Senność czy chandra męczy? Gdy pada i jest szaro za oknem, włączam dobrą muzykę i zabieram się za remanenty spraw i rzeczy różnych. Od dłuższego już czasu, jak nieustający wyrzut sumienia, chodziło za mną pudełko, które szumnie nazywam Bankiem. …Bankiem nasion  bo nie pomyśleliście o żadnym innym, prawda?IMG_0316__

Parę lat temu obejrzałam film dokumentalny- niestety nie pamiętam tytułu- o restarcie rolnictwa po II wojnie światowej. Przez sześć lat, Armie obu stron konfliktu deptały, niszczyły, paliły i zatruwały co się dało na znacznym obszarze Europy.Gdy wojna dobiegła końca chciano jak najszybciej odnowić produkcję rolną. Był tylko jeden problem- brakowało ziarna. Narodowe banki nasion albo jeszcze nie istniały albo były zniszczone.  Wtedy po raz pierwszy pojawił się pomysł Globalnego Banku Nasion- miałby on przechowywać nasiona roślin jadalnych z całego świata. Taki Bank powstał w Norwegii, na Spitsbergenie. Wydrążono tunel w wiecznej zmarzlinie i tam w doskonałych warunkach przechowuje się nasiona.

Mnie cały pomysł z bankiem nasion bardzo się spodobał- szczególnie gdy wybuchła afera z GMO i patentami własności ziarna. Nieco rozszerzyłam zakres zbieranych nasion w moim banku: o zioła, owoce, drzewa iglaste i liściaste. Przez parę sezonów zbierane nasionka wrzucałam do pudełka z bardzo silnym przekonaniem, że już niedługo nadejdzie chwila, gdy wszystko uporządkuję i opiszę jak należy.IMG_0315__

Alleluja! Nadszedł ten dzień. Całe szczęście, że zaczęło lać! 🙂 Porządkowanie i opisywanie zajęło jakieś trzy godziny i jestem teraz dumną posiadaczką Uporządkowanego Banku Nasion.

Deszcz dalej pada, więc pora zająć się inną wiecznie odkładaną na później sprawą. 😉  

Do kosza z tym

Szydełko to takie niepozorne narzędzie. Do niedawna kojarzone z kołami gospodyń wiejskich, gdzie panie spotykały się by wspólnie podziergać, pośpiewać, a czasem wymienić informacje- czytaj: poplotkować.                                                

Czemu o tym piszę? Bo ostatnio obłaskawiam szydełko … bywa lepiej i bywa gorzej. O tym, gorzej, chcę Wam dzisiaj opowiedzieć. Miewacie dni gdy wszystko idzie nie tak? Ja miałam taki Wtorek! Absolutnie wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie, czegokolwiek bym nie ruszyła kończyło się totalną katastrofą. Czarę goryczy przelał rozgotowany kalafior! Fu, ohyda! 

Wspominałam wcześniej, że lubię wyzwania. Odczynienie uroków też potraktowałam jak wyzwanie- moje znajome w takich sytuacjach spalają jakieś zioła, na msze dają 😉 Mam inny sposób. Najpierw drę mnóstwo materiału na pasy- patrz zdjęcie- cudowne uczucie pełna destrukcja.styk Następnie nawijam tak przygotowaną „włóczkę” na motek- trochę nużące i pod koniec można poczuć irytację, wtedy biorę największe szydełko jakie mam i zaczynam odczyniać uroki- z furią stawiam słupek za słupkiem, słupek…

Tym sposobem powstały dwa koszyczki materiałowe. Złe moce zostały przebłagane bo idąc za ciosem zrobiłam jeszcze dwa wełniane koszyki.kosz weł_ Naprawdę polecam, masz zły dzień, zmajstruj koszyk albo zdaj się na profesjonalistę w szydełkowym okultyzmie:)

Lawendą po oczach

Widzieliście  zdjęcia lawendowych pól? Po horyzont ciągnące się lawendowe-polerzędy krzaczków kwitnącej lawendy. Jaki zapach musi się tam unosić… Mnie się takie pola zamarzyły. Oczywiście w nieco mniejszej skali- takiej parapetowej. Zdobyłam nasiona i wiosną wysiałam.

By trochę pomóc, po włożeniu nasion do przygotowanej ziemi, całość przykryłam folią. Pierwsze siewki pokazały się po około 3 tygodniach- piękne równiutkie rzędy -jak te na wzgórzach Prowansji. Gdy ziemia pod folią zaczęła wysychać, a roślinki miały wysokość 1,5- 2 cm ściągnęłam folię i od tej pory skończyło się specjalne traktowanie.Law.gard._

Teraz pozostało podlewanie i czekanie aż roślinki urosną i się wzmocnią. Gdzieś wyczytałam, że lawenda zakwita dopiero w drugim sezonie po wysianiu- jeszcze trochę poczekam. Zanim to nastąpi, trzeba będzie poprzesadzać sadzonki, tak by każda mogła się rozwinąć w mały krzaczek ( taki jak na fotografii- to jest jedna sadzonka wysiana rok wcześniej bez wspomagaczy w postaci folii).---

Ta roślinka ma szansę zakwitnąć tego lata. Dam znać jak jej poszło.

Poduszki i rewolucja

_styk2_250pDzisiaj rzecz o poduszkach, poduchach, jaśkach. Bo kto z nas nie posiada choć jednej? Poduszka to taki „sprzęt” bez którego trudno się obejść. Prawda jest taka, kto ma łóżko, otomanę, kanapę, szezlong, fotel ma i poduszki. Paradoks, polega na tym, że ponieważ są, to nikt nie zwraca na nie uwagi. Ot, poduszka, wielkie „halo”.

No chyba, że podejdziemy do sprawy… poważnie 😉 . W takim przypadku, poduszka nie jest po prostu użytecznym sprzętem, ale w jednej chwili staje się emanacją naszej osoby, naszych cech indywidualnych i oczywiście gustu i smaku. Nie wierzycie? Że niby to, niemożliwe? Zapewniam, możliwe! Dzięki mnie. Już wyjaśniam o co chodzi. Otóż, gdy przyjrzysz się swojej poduszce, to z pewnością zauważysz jej nijakość ( nie próbuję obrazić Waszych poduszek), brak „pazura” i znaków szczególnych. A przecież, Czytelniku, zasługujesz na osobisty komputer, asystenta w biurze, osobistego trenera, to i osobista poduszka należy Ci się!

Ja taką poduszkę mogę dla Ciebie zrobić. Wydziergać odpowiednią powłoczkę: z wełny, jedwabiu, alpaki… W kolorze i wzorze, który najlepiej definiuje Ciebie, a przez to i Twoją poduszkę. Jest tylko jeden warunek: wzory nie mogą się powtarzać.

Jeśli pomysł do Ciebie przemawia – daj mi znać, a ustalimy szczegóły.

Zacznijmy poduszkową rewolucję! 🙂

 

Granat lubi Południe

Nasion granatu nie udało mi się zdobyć. Przyoszczędziłam kilka pestek, wysuszyłam i włożyłam do ziemi-znowu uniwersalna. Siewkigranat_ pojawiły się dosyć szybko (ok. 2 tygodni). Zostawiłam sobie jedną. Do końca lata granat trochę urósł, ale z przyjściem jesieni i zimy stracił i rozpęd, i kilka liści- granaty zrzucają liście na zimę. Teraz czekam co wydarzy się tego lata.

Ponoć rośliny wysiane z nasion, kwitną- pięknie na czerwono, a z pestek, nie. I w tym przypadku jestem pozytywnie nastawiona… Może zdarzy się cud 🙂

Pestka i co dalej?

Od czasu do czasu robię sałatkę z mango czy avocado. Po jednym i po drugim zostaje pestka. Nie mam serca ich wyrzucać.

Zwykle pestkę avocado wkładam w doniczkę z ziemią (używam uniwersalnej) i podlewam przez 4 do 6 tygodni, aż się  ukorzeni i wypuści liście. Przy hodowli avocado trzeba pamiętać o głębokiej donicy, Korzeń rośnie bardzo szybko i gdy dotyka dna zaczynają brązowieć i wysychać liście. Roślina lubi miejsca dobrze oświetlone, w pobliżu okna. Podlewam gdy ziemia w doniczce jest sucha.      

Czy pojawią się owoce? Nie słyszałam o takim przypadku, ale ciągle mam nadzieję:).

Z pestką mango postępujemy inaczej. Najpierw ostrożnie usuwamy mango_zdrewniałą osłonkę. Wydobytą pestkę, owijamy np. wilgotnym ręcznikiem papierowym. Przez kolejnych kilka tygodni pilnujemy by papier nie wysechł i raz na jakiś czas sprawdzamy czy pojawił się korzeń. Gdy korzeń dobrze wygląda (nie ma na nim pleśni) wkładamy pestkę do ziemi i podlewając czekamy aż wypuści łodygę i liście. Roślina lubi światło, rośnie szybko.

Flirt z drutami i szydełkiem

Spodobało się na tyle, że z rozpędu zrobiłam sukienkę-łamane na tunikę( teraz to takie modne określenie), jakieś szale, Stykowkaocieplacze,dwie- trzy czapki… Nawet poważyłam się na zrobienie rękawiczek i mitenek… Taaaak, jazda trwała jakiś miesiąc. Potem przesyt, zmęczenie, brak pomysłów…

Zajęłam się czymś zupełnie innym. Moją pasją od zawsze są rośliny doniczkowe. Jakie?- zapytacie. Różne. Ostatnio hoduję z pestek lub nasion -jeśli uda mi się je zdobyć- rośliny jadalne, egzotyczne. Na parapecie mam już avocado, mango i granat- cieszą oko.