Inspiracje zimowe

koronka Pamiętacie może jak dawniej mróz rysował na szybach piękne lodowe ornamenty? Zima postanowiła do nas jednak zawitać i pewnie chwilę pobędzie. Podjęłam wyzwanie. Z Nowym Rokiem szukam inspiracji i pozytywów nawet tam gdzie z pozoru nie ma nic ciekawego. Czemu się tak rozwodzę na ten temat? Bo odniosłam pierwszy mały sukces w tej dziedzinie! Widząc zamarzniętą szybę w samochodzie- przyszły mi na myśl koronki. I to nie byle jakie koronki, ale koniakowskie. Tak wiem, są niemodne, trzeba krochmalić i prasować. Ale wiecie co? I tak zrobię sobie biały koronkowy obrus. Te koronki są niesamowite, bardzo pracochłonne i zajmie mi to mnóstwo czasu, jednak uważam że są tego warte!

Mam też na warsztacie, szal kwiatowy. Ciepła nie da zbyt wiele bo i nie o ciepło tu chodzi. Każde wdzianko nabierze rumieńców gdy zarzucimy na wierzch takie cudo… szal 

Odpowiednio ciepłe są skarpety. Kolejna para znalazła swojego właściciela. Na narty będą jak znalazł 🙂narc1

Nadrabiam zaległości

Tak, tak słowo się rzekło…

Pierniki upieczone i polukrowane. Dzieciaki naprawdę się chatkanapracowały. W sumie powstało dziesięć piernikowych chatek i trzy duże puszki pierniczków. Cieszą oczy!

 

 

 

Błękitna czapka gotowa i na dniach zostanie dostarczona nowejcz właścicielce. Jak słyszałam z bardzo wiarygodnych źródeł doczekać się już nie może 🙂

 

 

 

Druga para skarpet: „pozytywno-negatywnych” też jest już gotowa i cieszy właściciela.

sk.

 

 

 

 

 

 

Powoli i niepostrzeżenie nadrabiam zaległości. Istnieje nikła szansa, że Nowy Rok zacznę z czystym kontem i pustkami pod biurkiem 🙂 

Bez piernika Świąt nie będzie

Ostatnie dni Listopada. W mieście wszystko krzyczy Święta, Święta idą… Kupuj, spiesz się, sprzątaj, gotuj…

Ja przepraszam, ja tego nie czuję. Jeszcze nie upiekliśmy, piernikowych chatek, więc Święta wstrzymane.

Tradycją się już stało, że dopiero gdy korzenny zapach unosi się w całym domu, to znak, że nadchodzi Boże Narodzenie. W tym roku podobnie. Zaprosiliśmy znajomych z dziećmi i mamy bardzo ambitny plan upieczenia i udekorowania dziesięciu chatek. Wcześniej się udawało, gdy dzieci były mniejsze, to i tym razem powinno 🙂

A co słychać na froncie drucianym? Robią się kolejne skarpety- w wydaniu „pozytyw negatyw”- zostało mi sporo włóczki po zrobieniu pierwszych. Równocześnie robię, kolejną czapkę z daszkiem w kolorze błękitnym. Na potęgę produkuję kwadraciki i prostokąty na chodniczek… i jest jeszcze kilka innych zaczętych pomysłów, ale czekają pod biurkiem.

Tak się zastanawiam, czy zdążę przed Nowym Rokiem ze wszystkimi projektami. Chyba powinnam popracować nad sobą i kończeniem rzeczy zaczętych. W innym wypadku, będzie przybywać niedokończonych spraw, a tego nie lubię.                    

Ot, kolejne wyzwanie do realizacji jeszcze w tym roku. 😀    

Skarpety na chandrę

skarpetyjpg Od paru dni mamy na Mazowszu zgniłą aurę. Tak , tak pamiętam, że to Listopad.  W zasadzie nie powinnam narzekać… a może to melancholia? Jakby trochę mniej energii, kolory jakieś zmokłe, nikt na ulicy na nikogo nie patrzy, tylko szybko przemyka by schronić się przed deszczem.

Chandry  długo u mnie nie trwają. Okazało się, że nie ma po nich śladu, gdy mam kilka motków nowej włóczki i „wielki plan” dotrzymania- w końcu!- obietnicy: zrobienia skarpet. Ten projekt długo we mnie dojrzewał i stało się! Jesienna szaruga wpływa stymulująco. Przeszukałam Internet w poszukiwaniu wzoru. Odpowiedni znalazłam, nabrałam oczka na druty i zaczęłam dziergać. W połowie pierwszej skarpety dotarło do mnie, że od dawna nie miałam takiej frajdy z robienia na drutach. Może to wymagający projekt, a może przyjemna włóczka- nie jestem pewna, ale nie przerywam pracy bo nie mogę doczekać się efektu końcowego. Może warto wspomnieć, że to moje pierwsze skarpety 🙂