Zupełnie niepostrzeżenie dla mnie, nastał październik. Słoneczko świeci, liście zmieniają kolory, a ja wszędzie widzę inspiracje. Powinnam chyba zapisywać kolejne pomysły. Kiedyś nawet próbowałam, ale skończyło się to marnie- zapodziałam kajecik z pomysłami, a gdy po jakimś czasie go odnalazłam… cóż zapisane pomysły już nie wydawał się takie atrakcyjne.
Ostatnie tygodnie obfitowały w niezwykłe wydarzenia, część z nich udało się udokumentować.
Patrzycie czasem w niebo? Dzienne jak i nocne ma w sobie coś pociągającego i magicznego. Próbowaliście rozwiązać jakiś problem i patrzeć w bezkres nieba? Nie, to nie działa. Ale wystarczy oddać się marzeniom, a oczy same wędrują w górę w niekończącą się przestrzeń.
Wracając na ziemię- robótki, a jest ich na ten moment cztery, robią się symultanicznie, no prawie 😉 . Popielate poncho jest na ukończeniu- stanęło na kapturze. Wspomniane trzy niech na razie pozostaną tajemnicą. Zdradzę tylko, że remanent w końcówkach włóczek zaowocował. 🙂